Wróć do Rowery
Wróć do Rowery
Rowery przełajowe są bardzo popularne w Belgii, Holandii i Francji. Zimy w tych krajach są dość łagodne, a przełaj to pomysł na przetrwanie czasu, gdy nie można jeździć na szosie. Wiatr, deszcz i temperatura w okolicach zera nie zachęcają do jazdy po asfalcie. A do przełajów? Jak najbardziej! W takich warunkach idealnie sprawdzi się przełajowy rower. Jest on stworzony do ostrego katowania podczas godzinnych (albo nieco dłuższych) zawodów. Kolarze jeżdżą po pętlach, które są „ozdobione” płotkami i innymi przeszkodami, które sprawiają, że trzeba zsiąść z roweru, wziąć go do ręki i przeskoczyć. Do tego wszechobecne błoto i zimno, choć wszystkim kolarzom jest gorąco.
Czym różni się przełaj od szosy? Na pierwszy rzut oka to bardzo podobne konstrukcje. Gięta kierownica, wąskie opony i podobny napęd. Jednak różnic jest naprawdę wiele. • Geometria przełaju jest inna niż szosy. Jego podstawowym zadaniem jest zwrotność. Ma jechać szybko i połykać przeszkody. Dlatego suport jest dość wysoko, górna rura jest krótka, a pozycja na nim zwarta. To nie jest rower na długie godziny w siodle. • Opony są szersze niż w szosówce, ale węższe niż w gravelu. Jeśli chcemy ścigać się w oficjalnych zawodach, mogę mieć 33 mm szerokości. Oczywiście bieżnik jest wyraźny, by opony nie zapychały się błotem. • Hamulce są też inne niż w typowych kolarzówkach, w których montuje się klasyczne u-brake’i (choć coraz rzadziej). Obecnie standardem w przełajówkach są tarcze. Przed nimi były cantilevery, które świetnie oczyszczały się z błota. • W przełajach stosuje się zazwyczaj zmodyfikowany napęd szosowy. Duże tarcze są mniejsze niż w kolarzówkach i często mają 44-46 zębów. Od jakiegoś czasu coraz więcej zawodników stosuje napędy z jedną tarczą. Mają one zbliżony zakres przełożeń do 2x11, ale skoki między biegami są większe.